Sługa Boży kardynał Stefan Wyszyński już jako dziecko miał genialną intuicję. Gdy zmarła jego mama, a był wtedy zaledwie dziewięciolatkiem, pociechy i zrozumienia szukał u Matki Najświętszej. Po latach, w dniu prymicji na Jasnej Górze powiedział: „Pojechałem z prymicją na Jasna Górę, aby mieć Matkę... Matkę, która już będzie zawszeˮ.
Co Biblia mówi o macierzyństwie Maryi?
Mówiąc o macierzyństwie Matki Bożej wobec każdego człowieka, zwykle zaczynamy od słynnego testamentu spod krzyża, od słów, które zapisał św. Jan:
„Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: »Niewiasto, oto syn Twój«. Następnie rzekł do ucznia: »Oto Matka twoja«. I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebieˮ (J 19, 26–27).
Te słowa są uważane nie tylko za wyraz troski o Matkę, ale – znacznie szerzej – za powierzenie ludzkości, czyli każdego z nas Maryi na zawsze, do końca istnienia świata. Po zmartwychwstaniu Jan „wziął ją do siebie”, wiemy również, że po wniebowstąpieniu „Wszyscy oni trwali jednomyślnie na modlitwie razem z niewiastami, Maryją, Matką Jezusa, i braćmi Jegoˮ (Dz 1, 14). Matka towarzyszyła Kościołowi w oczekiwaniu na Zesłanie Ducha Świętego.
Można jednak przywołać wiele biblijnych fragmentów, w których widać cechy macierzyństwa, jak powszechnie się uważa tego macierzyństwa, z którego każdy z nas może korzystać, które intuicyjnie zauważył kardynał Stefan Wyszyński.
Zasłuchana
Najlepsza Matka jest przede wszystkim wpatrzona w Boga, mając świadomość tego, że On bardziej kocha każdego człowieka niż ktokolwiek z ludzi, dotyczy to również Jej Syna, a zatem i nas, Jej duchowych dzieci.
Niejeden człowiek może nawet zazdrościć tej wrażliwości Maryi, dzięki której „usłyszała” archanioła Gabriela oznajmującego Jej Boże zamiary, jak to widzimy w zwiastowaniu:
„Anioł wszedł do Niej i rzekł: »Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą«.
Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie. Lecz anioł rzekł do Niej: »Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca«. Na to Maryja rzekła do anioła: »Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?«. Anioł Jej odpowiedział: »Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego«. Na to rzekła Maryja: »Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa!«. Wtedy odszedł od Niej aniołˮ (Łk 1, 28–38).
Specjaliści – mariolodzy każą nam zwrócić uwagę na przenikliwą mądrość Maryi z Nazaretu: miała zaledwie kilkanaście lat, a już wiedziała, że nie każde natchnienie pochodzi od Boga, wiedziała, że trzeba „przepytać” rozmówcę, by nie przyjąć do swojego życia woli złego ducha.
Na zasłuchanie zwraca nam uwagę również św. Łukasz chwilę po opisaniu odnalezienia dwunastoletniego Jezusa w świątyni jerozolimskiej: pisze on, że Maryja „chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercuˮ (Łk 2, 51b). Nie wszystko trzeba rozumieć od razu: czasem trzeba z cierpliwością do własnych ograniczonych możliwości poczekać, aż przyjdzie łaska, która pomoże w ogarnięciu, uporządkowaniu i zrozumieniu tego, co wokół nas się dzieje.
Doradczyni
W Kanie Galilejskiej usłyszeliśmy radę, która pasuje do wszelkich sytuacji życiowych, która daje się zastosować przed podjęciem każdej decyzji, a zwłaszcza każdego działania: to słynne słowa „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powieˮ (J 2, 5b). Wielki czciciel Maryi, wspominany już kardynał Stefan Wyszyński wracał często do tej macierzyńskiej rady w swoim nauczaniu. Przecież nie chcemy, aby ktoś, kogo kochamy, zrobił coś, czego będzie potem żałował, czego konsekwencje będzie ponosił być może przez całe życie. A nikt nie wie lepiej, co dla nas jest dobre, niż sam Pan Bóg.
Wiemy jednak z doświadczenia, że szukając podpowiedzi Pana Jezusa, napotykamy na wiele trudności: wsłuchanie się w Jego słowa utrudniają nam nasze grzechy, przyzwyczajenia, różne koleiny myślowe, w które umysł wchodzi, czasem to, co mówią i robią inni ludzie. Kierownicy duchowi zachęcają nas do częstej spowiedzi, by żaden brud nie zakrywał woli Bożej, mądrzy przewodnicy narodu wskazują na częste odnoszenie zaplanowanego kierunku działania do Słowa Objawionego. Dobra znajomość Biblii, częste korygowanie tego, co się dzieje z wersetami Pisma Świętego wydają się warunkiem możliwie najpełniejszej zgodności naszego życia z tym, co zamierzył nasz Stwórca i Zbawiciel.
Zatroskana
Maryja też – za swych ziemskich dni – patrzyła na swego Syna w kategoriach ludzkich. Pamiętamy, że gdy Jezus był oblegany przez ludzi, chciała – jak każda matka – chociaż trochę go przed nimi obronić. Tę scenę przypomina nam św. Mateusz:
„Gdy jeszcze przemawiał do tłumów, oto Jego Matka i bracia stanęli na dworze i chcieli z Nim mówić. Ktoś rzekł do Niego: »Oto Twoja Matka i Twoi bracia stoją na dworze i chcą mówić z Tobą«. Lecz On odpowiedział temu, który Mu to oznajmił: »Któż jest moją matką i którzy są moimi braćmi?«. I wyciągnąwszy rękę ku swoim uczniom, rzekł: »Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i matką«ˮ (Mt 12, 46–50). Wspaniale tę scenę ukazał jeden z reżyserów: nim Jezus wypowiedział słowa zapisane pod koniec tej opowieści, podszedł do Maryi, objął Ją ramieniem i spoglądając jej w oczy, zapewnił, że bliscy Bogu są wszyscy szukający i wypełniający Jego wolę. Postawił tym samym Matkę na pierwszym miejscu pomiędzy ludźmi.
Mariolodzy (teolodzy zajmujący się tą częścią teologii, która przypatruje się Maryi) mówią, że dzisiaj Maryja patrzy na każdego z nas wyłącznie „Bożym spojrzeniem”, wie, że teraz stojąc obok tronu Bożego, Najświętsza Panienka wyprasza dla nas wiarę, nadzieję i miłość, bo te trzy są warunkiem bezpiecznego przejścia przez ten świat.
Warto zauważyć wyjątkowość Maryi. Ona wypatrywała Bożych znaków, miała w sobie – można to tak nazwać – „Bożą ciekawość”, która nie tylko pozwala patrzeć na świat w najpiękniejszym świetle Bożej Miłości, ale również w każdej napotkanej osobie, w każdej przeżywanej sytuacji pomaga dostrzec Boże zadania.
Czy jej było łatwiej? Na to pytanie chyba nie ma odpowiedzi. Z pewnością jednak Maryja nie była jedyną osobą, która może poznać Boże zamysły. Warto w Nią się wpatrywać i uczyć się od Niej umiejętności obserwacji.
Ks. Zbigniew Kapłański