Szczęść Boże!
Bardzo lubię takie chwile, kiedy ktoś mówi zdanie tak mądre, że aż mnie „zatyka”, oczywiście nie mówię o dosłownym braku oddechu, ale o zachwycie nad celnie i zwięźle wypowiedzianym zdaniem. Często taką prawdę mamy „gdzieś w środku”, ale nie za bardzo umiemy ją sformułować albo tak trafnie ująć.
Niewątpliwie do takich zdań należy krótkie oświadczenie, jakie złożył przed laty mój uczeń (był wtedy w klasie siódmej, wszystko się działo przed utworzeniem gimnazjów). Na którejś lekcji religii wyraziłem podziw dla jego systematyczności i sumienności. On na to odpowiedział (cytuję dosłownie): „Nie wiadomo, jakie głupoty w życiu nawywijam i skąd będę musiał wracać, dlatego teraz chcę się dużo uczyć o Panu Bogu i o Kościele, bym na zawsze zapamiętał, gdzie na pewno zawsze można wrócić”. Prawda, że zaskakujące, zważywszy, że wypowiedział to trzynastolatek? Znajomość z nim i z jego rodziną podtrzymuję do dzisiaj, wiem, że ów pan (ma teraz ponad czterdzieści lat), żadnych „głupot nie nawywijał”, jest kochającym mężem swej żony i jednocześnie mądrym i wesołym ojcem trójki dzieci. Nigdy nie zapytałem, czy cytowane zdanie sam sobie ułożył, czy powtarzali mu to jego rodzice, marzę natomiast, by je częściej słyszeć. Marzę też, by ci, którzy wracają „ze swoich głupot”, byli tak samo pewni, że wracając, można się rzucić w kochające ramiona Ojca przedstawionego w przypowieści o synu marnotrawnym. Bo zawsze można wrócić.
Czy rzeczywiście zawsze i czy każdy może się nawrócić? Mówić o nawróceniu można jedynie z człowiekiem, który wie, co stracił i szuka sposobów na nawiązanie przyjaźni z Jezusem Chrystusem.
Nawrócenie to:
- odwrócenie (uwagi od tego, co nie prowadzi do zbawienia);
- zawrócenie (ze złej drogi);
- wywrócenie (i wyrzucenie tego, co obciąża);
- przywrócenie (właściwego porządku).
Trzeba od czasu do czasu stawiać sobie pytania: „Czy jestem szczęśliwy” i „Czy ci, z którymi żyję cieszą się, że jestem z nimi”? Jeśli tak, to tylko trzeba prosić Pana Boga, aby to nie były złudzenia, czyli wrażenia, które znikną wraz z upływającym czasem. Jeśli zaś nie jestem szczęśliwy i nie daję szczęścia, to mogę mieć pewność, że jeszcze nie znalazłem miłości Pana Boga, a więc trzeba jej szukać, i to tak długo, aż poszukiwania zostaną uwieńczone sukcesem, bo (warto zapamiętać): ludzie dzielą się na szczęśliwych i tych, którzy jeszcze nie znaleźli Pana Boga.
A „wiara w ewangelię”? To pewność, że Ewangelia (czyli Dobra Nowina) ogłoszona przez Jezusa Chrystusa jest listem napisanym przez Pana Boga do mnie, listem, w którym własną ręką napisał, że tak bardzo Mu na mnie zależy, że specjalnie do mnie posłał swego Syna.
Ks. Zbigniew Kapłański