Drodzy Czytelnicy!
Dziś będzie trochę „politycznie”. Ale nie przewracajcie kartki na drugą stronę. Przeczytajcie, a potem napiszcie, czy się ze mną zgadzacie. Jeśli nie, podyskutujmy.
Bo z dyskutowaniem jest dzisiaj problem. Żeby nie pisać ogólnikami, odniosę się do konkretu. Stukam te słowa, kiedy cala Polska żyje ustawą o in vitro. Sejm przyjął ją w pierwszym czytaniu, senatorowie zgłosili co prawda zgłaszali mnóstwo wątpliwości, ale również przeszło od razu. Stało się tak, mimo że setki osób odprawiały nowennę w intencji o uchwalenie prawa chroniącego życie od poczęcia. Pan Bóg dał ludziom wolność. Cóż, pewnie ze smutkiem przygląda się temu, co się stało.
Ale nie o Panu Bogu miało być i nie o wykładni Kościoła na temat sztucznego zapłodnienia. By wygrać rzeczową debatę o in vitro, nie trzeba sięgać po argumenty z półki „religijne”. Wystarczy posłuchać naukowców, którzy mówią, że życie ludzkie rozpoczyna się w chwili poczęcia. Od tej chwili należy je chronić i przyznać mu godność.
Ale co z tego? Co z tego, że nauka na najwyższym poziomie? Po co komu odkrycia, że zarodek jest osobnym bytem, że ma własny – jedyny i niepowtarzalny – genom? Po co to wszystko, skoro każdą dyskusję na argumenty zwolennicy in vitro ucinają: „Moim zdaniem zarodek to nie jest dziecko”? I nie jest im wstyd. Nie czują, że to obciach mówić rzeczy, za które czwartoklasista dostałby pałę z przyrody. Nie widzą, że to żenada zaprzeczać faktom. Ich postawa przypomina zachowanie ignoranta, który twierdzi, że Ziemia jest płaska, a grawitacja działa do góry.
W tym kontekście chciałam Warn powiedzieć: wybierajcie, kogo słuchacie. Wybierajcie tych, którzy mają coś mądrego do powiedzenia. Wybierajcie ludzi, którzy mówią o pięknie, miłości i życiu, a nigdy nie słuchajcie zwolenników śmierci. Zacznijcie od dr Wandy Półtawskiej, przyjaciółki św. Jana Pawła II.
Magda Guziak-Nowak
redaktor naczelny