Lubią wyzwania i zdobywanie nowych umiejętności. Cenią to, co przychodzi z trudem. W lesie poznają przyrodę, uczą się wyznaczaniu kierunków świata i rozpalania ognia.
Harcerką Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej (ZHR) zostaje się zwykle w piątej klasie szkoły podstawowej. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by już w pierwszej klasie wstąpić do zuchów. Marysia Matuszewska należy do 45. Krakowskiej Drużyny Harcerek Sowizdrzały im. dr Wandy Błeńskiej. Jej przygoda z harcerstwem zaczęła się w piątej klasie szkoły podstawowej po tym, gdy starsi harcerze i harcerki przyszli do jej szkoły na zaciąg i podczas przerw pokazywali, czym jest harcerstwo. – Pomyślałyśmy z koleżankami, że zapowiada się ciekawa przygoda. Wciągnęłyśmy się w nią. Do dzisiaj należymy do harcerstwa – opowiada Marysia, zastępowa zastępu Powsinogi. Ta oryginalna nazwa wzięła się stąd, że powsinoga to osoba, która lubi się włóczyć – podobnie jak zastęp Marysi.
Im trudniej, tym lepiej
Powsinogi są bardzo wszechstronne. Wiedzą, jak rozbić namiot, umieją niezauważone podejść do jakiegoś obiektu i wycofać się niepostrzeżenie. Znają też historię Polski i harcerstwa, czytają Pismo Święte, bliskie są im postacie Maryi i świętych. W ciągu roku szkolnego zastępowe, przyboczne i drużynowe przygotowują dla młodszych harcerek zajęcia z wybranych dziedzin. Później każda już na własną rękę zgłębia interesujący ją temat. Wszystko po to, by później móc zdobywać na zbiórkach zastępu lub drużyny konkretne sprawności np. Terenoznawczyni, Finansistki, Biblistki czy Hagiografki. Jest ich bardzo wiele. Wszystkie są zebrane w dokumencie, który liczy… ponad 300 stron.
Nie chodzi jednak o to, by zdobyć każdą z nich. – Wybieramy takie sprawności, które są zgodne z naszymi zainteresowaniami i które pomagają w naszym rozwoju. Nie zbieramy ich „na ilość”. Chodzi o to, by pokonać swoje ograniczenia, przełamać się. Sprawność ma się wiązać z wyzwaniem. Jeśli codziennie jeździmy na koniach i znamy się na nich, to zdobycie sprawności związanej z nimi niczego nas nie nauczy. Dążymy do tego, by np. nie będąc dobrym z historii, zacząć ją zgłębiać, starając się o jakąś sprawność historyczną. Im trudniej, tym lepiej – mówi z uśmiechem Marysia. Dla niej największym wyzwaniem było zdobycie zimą sprawności Odkrywca Ciężkowic. – Trzeba się była bardzo dużo dowiedzieć o mieście, pospacerować, pozwiedzać. To była jedna z moich pierwszych sprawności. Byłam wtedy nieśmiałą dziewczynką. Trudnością były dla mnie rozmowy z mieszkańcami, których musiałam pytać m.in. o zabytki. Udało się jednak! Przełamałam swoją nieśmiałość. Nauczyłam się większej otwartości w kontaktach z innymi – opowiada Marysia.
Zbliża nas las
Większość sprawności harcerki zdobywają w czasie obozów. Co roku w lipcu lub sierpniu odbywa się miesięczny obóz. Jest się wtedy bardzo blisko przyrody, bo śpi się w namiotach rozbitych… w lesie. Pierwsze kilka dni to tzw. pionierka, czyli czas na rozbicie namiotów (po jednym dla zastępu), zbudowanie prycz, półek. Wszystko trzeba wykonać samemu z przywiezionych desek. W ruch idą młotki i piły. Trzeba wykopać dziury pod prycze, pociąć deski, poskręcać i pozbijać półki. Każda harcerka włącza się w budowanie obozowiska, bo to, co sama wykona, stanie się jej mieszkaniem na najbliższy miesiąc. – Często u młodszych po dwóch dniach takiej pracy pojawia się zniechęcenie. Wtedy starsze z nas muszą stanąć na wysokości zadania i pomóc im, podtrzymać na duchu, pocieszyć – mówi Marysia.
Dni obozowe upływają na zajęciach prowadzonych przez zastępowe. Harcerki uczą się m.in. historii Polski i harcerstwa, terenoznawstwa, poznają przyrodę. 2–3 dni przewidziane są na pobyt w chatkach (również zbudowanych własnymi rękami!), znajdujących się niedaleko obozu. W ciągu tych dni harcerki skradają się z chatek do obozu po potrzebne im rzeczy, ucząc się przy okazji terenoznawstwa i bezgłośnego poruszania się w lesie. Kilka dni spędzają również na wędrówkach po okolicznych miastach. Na zakończenie obozu następuje tzw. rozpionierka, czyli rozkładanie półek, pryczy i składanie namiotów. – Wiele z nas jest zachwyconych obozami wakacyjnymi, bo panuje na nich miła atmosfera. Możemy się na nich wiele nauczyć. Mamy możliwość spędzenia ze sobą dużo czasu i zobaczenia siebie w różnych sytuacjach. Lepiej się poznajemy i zbliżamy się do siebie – mówi Marysia. Nic dziwnego, że często jadą na nie całe drużyny.
Sprawności w praktyce
Wakacyjne obozy są najlepszym czasem na zdobywanie nowych sprawności, zwłaszcza z terenoznawstwa i przyrodoznawstwa. Każda ze sprawności ma podane przykładowe wymagania, które trzeba spełnić, by ją zdobyć. Przykład: by zostać Terenoznawczynią, należy m.in. umieć wyznaczać strony świata wg przedmiotów terenowych, słońca i zegarka, ocenić „na oko” jakąś odległość (można się pomylić o 20 proc.), umieć zmierzyć wysokość drzewa i szerokość rzeki, wyznaczyć azymut w terenie i przejść według niego dwa kilometry w lesie, potrafić rozróżniać formy ukształtowania terenu na mapie i w terenie oraz właściwie wyznaczać na mapie miejsce postoju i planowaną drogę marszu. – W harcerstwie obowiązuje zasada zaufania. Drużynowa, która zalicza sprawności, nie jest w stanie sprawdzić, czy każda harcerka potrafi wykonać wszystkie zadania – wyjaśnia Marysia.
Do dziś pamięta swój pierwszy obóz, na którym nauczyła się rozpalania ognia. – Dowiedziałam się, że nie można do ognia wrzucać na raz wszystkich patyków i że są różne sposoby układania watry (dużego ogniska), by się dobrze paliła – mówi Marysia. Poznała również różne rośliny. Nauczyła się rozróżniać jadalne od niejadalnych. Zna te o właściwościach leczniczych. Umie się posługiwać kompasem. Wie, że idąc leśnymi drogami do celu, należy znakami zaznaczać charakterystyczne punkty trasy (np. sznurkiem obwiązywać drzewa), żeby wracając, mieć pewność, że się nie błądzi. Wszystkie obozowe zajęcia odbywają się tak, by nie niszczyć przyrody. Zabronione jest łamanie gałęzi, by oznaczyć trasę. Sznurki są zabierane z drzew, gdy harcerki mają pewność, że daną trasą już więcej nie pójdą, a po zakończeniu obozu las zostawiają w takim stanie, w jakim go zastały.
Przygoda na całe życie
Jeśli chodzi o sprawność przyrodniczą, to Marysia najbardziej sobie ceni Tropicielkę Zwierzyny. – Nauczyłam się rozpoznawać wiele zwierząt po wyglądzie, odgłosach i tropach. Była to dla mnie interesująca przygoda, tym większa, że Tropicielką Zwierzyny zostałam w zimie – mówi z dumą Marysia. Jej ulubioną sprawnością terenową jest Obserwatorka. Dzięki niej umie wyznaczać kierunki świata wg busoli, słońca i gwiazd, rysować plany budynków i odmierzać krokami daną odległość.
Na pytanie, dlaczego warto zostać harcerką, Marysia bez wahania odpowiada: – Można się nauczyć wielu rzeczy z przyrodoznawstwa, terenoznawstwa i wielu różnych dziedzin wiedzy oraz zdobyć wiele doświadczeń. Harcerstwo to superprzygody i wiele wspomnień, które zostają z nami na lata!
Dołączysz do Marysi i jej znajomych?
Agata Gołda
Więcej w drukowanym wydaniu „Drogi”. Zachęcamy do prenumeraty. O „Drogę” pytajcie także w swoich parafiach.