O tym, czego można nauczyć się w panieństwie, aby już w małżeństwie być jak najlepszą żoną z Magdaleną Wołochowicz rozmawia Agata Gołda.
Dlaczego obecnie jest tak wielu singli?
– Z wielu powodów. Jeden z nich jest taki, że z różnych względów przesunął się wiek zakładania rodziny. Niektórzy chcą się najpierw poświęcić pracy zawodowej i pną się po szczeblach kariery, a potem choć osiągnęli w pracy wszystko, okazuje się, że w życiu prywatnym zostali samotni. Inni jakoś nie mogą znaleźć swojej drugiej połówki. Część jest singlami z wyboru a część z musu, choć chciałaby założyć rodzinę. Bez względu na przyczyny, wszyscy, którzy są na razie pannami czy kawalerami, mogą zobaczyć w tym czasie pewien dar. To dobry okres, który możemy wykorzystać.
W jaki sposób?
– Mamy wtedy najwięcej czasu i energii. Jesteśmy młodzi. Nie jesteśmy „ograniczeni” w żaden sposób przez współmałżonka i dzieci, do których musielibyśmy dostosowywać swoje plany. Możemy być bardziej spontaniczni, podróżować. To dobry czas, by kształtować swój charakter, rozwijać pasje i wzrastać w kierunku tej osoby, którą by się chciało być, gdy stanie się już przed ołtarzem. W relacjach z przyjaciółmi i rodziną możemy ćwiczyć w sobie np. cierpliwość, odwagę, umiejętność przebaczania, wytrwałość w czekaniu na różne rzeczy. Teraz czekamy na męża, później będziemy czekać na np. na dziecko. Taki rozwój jest bardzo cenny. To my wybieramy, jak podejdziemy do czasu panieństwa/kawalerstwa i czy przyjmiemy go jako kulę u nogi, czy jako dar od Pana Boga – dobry etap życia, dany nam przez Niego na teraz.
Dla niektórych jest to jednak obciążenie, zwłaszcza jeśli ten czas się przedłuża…
– Panieństwo może wyzwalać obciążające emocje i to nawet wtedy, gdy uznamy je za dar. Nie da się uniknąć odczuwania tęsknoty, smutku i frustracji. Takie chwile przychodzą choćby wtedy, gdy niesiemy ciężkie zakupy lub chcemy powiesić na ścianie półkę i brak nam męskiej ręki do pomocy. Ważne jest, żeby nie udawać przed samym sobą, że nie odczuwamy tych emocji, bo są naturalne. Nie możemy jednak nimi żyć. Trzeba sobie z nimi poradzić.
Jak?
– Najlepiej oddać je Panu Bogu, bo On jest w stanie zaspokoić wszystkie nasze potrzeby. Trzeba być szczerym przed sobą i przed Panem Bogiem. „Ciężary nasze dźwiga Bóg, zbawienie nasze” (Ps 68, 20b). On chce to robić, więc możemy odetchnąć i cieszyć się tym czasem, który jest.
Czy można się przygotować do bycia dobrą żoną?
– Tak, a nawet trzeba. Można się uczyć, obserwując inne małżeństwa, które wcale nie muszą być idealne, bo takich nie ma. Dla mnie wspaniałym przykładem byli moi rodzice. Nauczyłam się od nich przebaczania sobie nawzajem. Mieli zasadę zaczerpniętą z Pisma Świętego, że godzili się zawsze tego samego dnia. Zainspirował ich wers „Niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce!” (Ef 4, 26b).
Więcej w drukowanym wydaniu „Drogi”. Zachęcamy do prenumeraty. O „Drogę” pytajcie także w swoich parafiach.