Za 10 zł misjonarze kupią 125 cegieł. Z Wojtkiem Ziębą z Polskiej Fundacji dla Afryki rozmawia Marcin Nowak.

Jak to się stało, że wakacje w Afryce zamieniły się w Polską Fundację dla Afryki?
– To było prawie 10 lat temu. Pojechaliśmy z żoną na wakacje do Etiopii. Reklamy mówią, że to kraj żebraków i kalek, ale nie zniechęciło nas to, bo Etiopia to też piękna kultura i góry Siemen, po których chcieliśmy pochodzić. Zależało nam na wakacjach poza utartymi szlakami, więc biuro podróży odpadało. Zamiast zabierać luksusowe walizki, pojechaliśmy z plecakami. Spaliśmy w namiocie albo przydrożnych zajazdach, podróżowaliśmy stopem albo lokalnym autobusem, gdzie byliśmy jedynymi białymi pasażerami. Uderzyła nas niewyobrażalna bieda.
Nie wiedzieliście, że Afryka to kontynent kontrastów? Że żyją tam bardzo bogaci, ale też najbiedniejsi ludzie świata?
– Wiedzieliśmy, spodziewaliśmy się, ale mimo wszystko rzeczywistość nas zaskoczyła. Widzieliśmy leżących na ulicy ludzi z wrzodziejącymi kończynami i niewidomych starców, których młodzi chłopcy prowadzili na targ, aby mogli coś wyżebrać. Biblijne obrazy. I wszechobecny brud.
Co czuliście? Złość, litość, przerażenie?
– Potrzebę działania. Wyjechaliśmy z Etiopii z przeświadczeniem, że tak niewiele trzeba, aby poprawić los choć kilku osób. Że nawet zwykły człowiek z przeciętnego ekonomicznie kraju, jakim jest Polska, może bardzo konkretnie pomóc komuś tam, w Afryce. Zaczęliśmy wspierać organizacje misyjne, ale ciągle czuliśmy, że to nie wystarczy. Zastanawialiśmy się z żoną nad założeniem nowej organizacji. Wahaliśmy się jednak, bo jaki jest sens zbierać pieniądze tu, a potem większość wydać na samoloty i łapówki dla afrykańskich władz? Aż wpadliśmy na pomysł, by stworzyć organizację, które wesprze lokalne organizacje w Afryce, a tym samym pomoże ludziom wykonującym dobrą robotę, ale nie mającym pieniędzy.
I?
– I powstała Polska Fundacja dla Afryki. Działamy prawie dwa lata. Jesteśmy poruszeni ogromną życzliwością, z jaką się spotykamy. Przykleja się Polakom łatkę rasistów i ksenofobów, a my w żaden sposób nie możemy tego potwierdzić.
Czym różnicie od innych organizacji pomagających Afryce?
– Właśnie tym, że działamy lokalnie, w Afryce, z Polski. Do tej pory nie kupiliśmy ani jednego biletu i sami nie kupiliśmy ani jednej cegły. Słuchamy potrzeb lokalnych organizacji, które najlepiej znają bieżące potrzeby. Oceniamy ich wnioski i wybieramy najlepsze.
Najlepsze, czyli jakie?
– Rokujące długotrwałe efekty. Chcemy przekazywać pieniądze na inwestycje, tworzenie nowych miejsc pracy, a nie tylko na przejedzenie.
Które akcje są najbliższe Waszemu sercu?
– Te, które mają potencjał, aby żywieniowo lub finansowo usamodzielnić misje czy organizacje działające na rzecz ubogich w Afryce. Marzę o tym, aby organizacje, którym pomagamy, w przyszłości nie potrzebowały wparcia z Europy i USA. To trudne, ale możliwe. Cieszę się np. z budowy dużego gospodarstwa rolnego na Madagaskarze. Projekt ruszył rok temu, a w tym roku zebrano pierwsze plony. Choć gospodarstwo nie osiągnęło jeszcze pełnej sprawności, już zebrano sześć ton żywności i kilka tysięcy jaj. Poza tym, parę osób ma stałą pracę.
Razem z żoną angażujecie się w Polsce również w działalność pro-life. Czy dbacie także o afrykańskie dzieci nienarodzone?
– Budujemy laboratoria i przychodnie lekarskie. Powstało kilka tego typu placówek w różnych regionach Afryki. Ważną inwestycją jest też budowa porodówki na Wybrzeżu Kości Słoniowej.
Dołączamy do „Drogi” puszkę na adwentowe grosiki dla Afryki. Na co zbieramy?
– Na najnowszy projekt – budowę nowej szkoły stolarskiej na Madagaskarze. To szósta inicjatywa, którą prowadzimy wspólnie z misjonarzami Ducha Świętego z Bydgoszczy. Pamiętam, że gdy powstała fundacja, wielu księży poprosiliśmy o modlitwę w naszej intencji. Jeden z nich wysłał nam maila. Pisał, że zapewnia o modlitwie, ale niestety, nie wesprze nas finansowo, gdyż sam jest misjonarzem i pracuje na Madagaskarze. Odpisaliśmy: „Ok, odezwiemy się do księdza w przyszłości”. Teraz, dzięki Bogu, robimy razem dobre rzeczy.
Jaka jest specyfika Madagaskaru?
– To niebywale biedny kraj. Edukacja jest tam na tragicznym poziomie. Państwowe szkoły są n niskim poziomie. Dzieci, zamiast się uczyć, często pracują na polach swoich nauczycieli. Nic dziwnego, że 31 proc. społeczeństwa to analfabeci. Szkoły misyjne nie wystarczają. Najzdolniejsze dzieci mają nikłą szansę na naukę w liceum lub studia (co jest, oczywiście, bardzo drogie), ale mniej zdolne są zazwyczaj przegrane. Snują się po budowach i polach, gdzie pracują za grosze. Nie mają zawodu, a więc i szansy na zbudowanie domu i założenie rodziny. A chcą pracować!
I dlatego szkoła stolarska?
– Tak. Wystarczy pokazać, jak używać młotka i zrobić z nich specjalistów, co da im szansę na uczciwe pieniądze, a poradzą sobie w życiu. Budujemy szkołę dla 40 chłopców z zapleczem infrastrukturalnym: suszarnią drewna, halą maszyn itp. Szkoła będzie uczyć praktyki: jak zrobić okna, drzwi, prostą stolarkę, na którą jest ogromne zapotrzebowanie. Jeden z misjonarzy jest zawodowym stolarzem, co jest dużym atutem tego projektu. Obok szkoły powstanie też internat dla 16 uczniów, bo Madagaskar to wyspa sierot. Duży odsetek dzieci nie ma rodziców, bo śmiertelność jest bardzo wysoka.
Nie mam dużo pieniędzy, ale mogę dać 10 zł. Czy da się z nimi coś zrobić?
– Oczywiście! Za 10 zł misjonarze kupią 125 cegieł. Takie są afrykańskie przeliczniki. W Polsce za 10 zł kupisz trzy paczki chipsów, a w Afryce – 125 cegieł. To mnie ciągle zachęca do pracy – że niewiele trzeba, aby czyjeś życie stało się prostsze i piękniejsze. Że moje 10 zł to dla kogoś szansa na dobry start w dorosłość.
Nasza redakcja przyłącza się z przyjemnością.
Dzięki za rozmowę!
Koszt budowy szkoły stolarskiej, warsztatu, internatu oraz ufundowania wyposażenia dla absolwentow to 251 tys. zł, w tym m.in.:
- 8 gr – koszt jednej cegły
- 175 zł – koszt jednego imadła stolarskiego
- 545 zł – koszt wyposażenia jednego absolwenta w narzędzia
- 5 525 zł – koszt jednej frezarki
Daj Afryce do rąk narzędzia! Wpłać na szkołę stolarską już dziś!
Polska Fundacja dla Afryki, ul. Krowoderska 24/3, 31–142 Kraków
rachunek bankowy: Bank Pekao SA 52 1240 4533 1111 0010 4502 9775
wpisz w tytule przelewu: „Darowizna – pomoc dla Afryki”
lub wejdź na naszą stronę www.pomocafryce.pl – dowiedz się więcej i wpłać przez internet!