Kieszonkowe, późne powroty i znajomi – specjalnie dla was podpowiadamy, jak rozbroić największe „miny” w relacjach z rodzicami. Uwierzcie i sprawdźcie – bo można się dogadać!
Punkt wyjścia: potrzeby
Doświadczenie mediatorów (czyli osób pomagających w rozwiązywaniu konfliktów) pokazuje, że warunkiem udanych negocjacji jest zrozumienie potrzeb drugiej strony sporu. To oczywiste – trudno rozmawiać, kiedy nie wiemy, o co jej tak naprawdę chodzi. Także w relacjach nastolatkowie-rodzice kluczowym „elementem” jest zrozumienie własnych pragnień. Bo najgorsze, co można zrobić, to tkwić we własnych domysłach. Przykład: rodzice nastolatka nie zgadzają się na późny powrót do domu z imprezy. Zamieniają w tej sprawie tylko dwa zdania:
– Czy mogę wrócić o 23? – pyta chłopak.
– Nie, bądź najpóźniej o 22 – odpowiadają rodzice.
Zamiast kontynuować rozmowę i próbować dojść do porozumienia, nastolatek trzaska drzwiami. Domyśla się przecież, że mama i tata po prostu chcą mu zrobić na złość! Albo ukarać za dwóję z fizyki! Wścieka się więc i wychodzi. W tym czasie rodzice domyślają się, że syn właśnie próbuje im pokazać, iż ma ich powyżej dziurek od nosa i, tak czy siak, postawi na swoim i wróci późno, bo ma satysfakcję, kiedy oni się o niego martwią. Jak słusznie wnioskujecie, za chwilę wybuchnie wojna domowa. A można było jej uniknąć, zadając tylko jedno pytanie: dlaczego ci na tym zależy? Jak mogłaby wyglądać ta rozmowa, gdyby wszyscy nastawili się na zrozumienie swoich potrzeb? Na przykład tak:
– Czy mogę wrócić o 23? – pyta syn.
– Wolelibyśmy, żebyś był najpóźniej o 22 – odpowiadają rodzice. – Dlaczego proponujesz 23?
– O 22 szykujemy niespodziankę dla Krzyśka, wtedy ma dostać prezent. Chciałbym w tym uczestniczyć, bo brałem udział w przygotowaniu niespodzianki i zależy mi na dobrych relacjach z kumplami – tłumaczy chłopak.
– Rozumiemy. Nam natomiast zależy na tym, abyś wrócił bezpiecznie i nie błąkał się sam po mieście – pokazują swój punkt widzenia rodzice.
– Nie ma sprawy. Maciek mówił, że jego tata może mnie podwieźć.
– W porządku. Baw się dobrze, synu!
Zrozumienie wzajemnych potrzeb może sprawić, że każda strona dyskusji będzie zwycięzcą! Rozmówcy nie dążą do postawienia na swoim, ale do zrozumienie drugiej osoby i, jeśli to możliwe, spełnienia jej potrzeby. W takim podejściu nie zatrzymujemy się na własnych domysłach, bo wtedy łatwo się pokłócić, zanim druga strona zdąży cokolwiek powiedzieć!
Nielubiani znajomi
Oprócz późnych powrotów kolejną kością niezgody bywają nasi… znajomi. Jeśli czujecie, że moglibyście podpisać się pod zdaniem: „Moi rodzice nie lubią moich kumpli”, to na pewno warto o tym porozmawiać. Dom i szkoła/zajęcia pozalekcyjne to nasze podstawowe środowiska życia – tam spędzamy najwięcej czasu. Byłoby świetnie, gdyby panowało między nimi wzajemne zrozumienie.
Popatrzmy na sprawę znowu przez pryzmat potrzeb. Dlaczego rodzice mogą mieć wątpliwości co do środowiska, w którym się obracamy? Być może martwi ich fakt, że nowi znajomi wyznają inny system wartości. Może trapi ich, że zgarnęliśmy ostatnio kilka kiepskich ocen i winą za ten stan rzeczy obarczają naszych przyjaciół, z którymi – ich zdaniem – spędzamy zbyt wiele czasu. A może po prostu jest im… przykro, że „uciekamy” z domu do znajomych, bo także mama i tata chcieliby mieć nas troszkę dla siebie? Podstawą w rozmowie na ten temat jest wzajemna szczerość, bo może także za naszą motywacją, aby poznawać nowe środowisko, stoją jakieś nieoczywiste powody? Mogą nimi być np. kłopoty w szkole (trudności w nauce lub niedogadywanie się z kolegami z klasy). Szukając nowej grupy znajomych, być może potrzebujemy akceptacji, uwagi rówieśników, ich sympatii, wspólnoty, a także poczucia sensu życia, kiedy np. obracamy się wśród wolontariuszy schroniska dla psów.
Magda Guziak-Nowak
Więcej w drukowanym wydaniu „Drogi”. Zachęcamy do prenumeraty. O „Drogę” pytajcie także w swoich parafiach.