Czy wiecie, w jaki sposób tłumaczyli się na procesie w Norymberdze niemal wszyscy zbrodniarze hitlerowscy? Mówili, że owszem, zabijali, ale to nie była ich wina. Oni tylko wykonywali rozkazy.
Większość zabijanych w Polsce dzieci nienarodzonych jest „podejrzanych” o chorobę. Często nie chodzi o ciężkie schorzenia, ale o takie, z którymi można żyć – a nawet – jak w przypadku Zespołu Turnera – skończyć wymagające studia, spełniać marzenia. Czasami mamy do czynienia z chorobami, które w zastraszająco krótkim czasie prowadzą do śmierci. Wszyscy kiedyś umrzemy, ale czy to znaczy, że możemy decydować o momencie śmierci innych osób? Właśnie do decydowania o życiu i śmierci (a konkretnie – o śmierci) niektórzy przedstawiciele rządu i władz samorządowych chcieliby zmusić polskich lekarzy i pielęgniarki.
Pewnie słyszeliście o sprawie zwolnienia z pracy prof. Bogdana Chazana. Zgłosiła się do niego pacjentka w zaawansowanej ciąży – dziecko było poczęte metodą in vitro. Pacjentka chciała dokonać aborcji. Maleństwo było poważnie chore, cierpiało na bezmózgowie i raczej nie miało szans na dłuższe życie. Kiedy prof. Chazan odmówił aborcji i nie wskazał lekarza, który zrobiłby to zamiast niego, rozpętała się nagonka, w wyniku której został zwolniony z funkcji dyrektora szpitala, którym świetnie zarządzał.
I w tym momencie okazało się, że klauzula sumienia (czyli prawo lekarza do odmówienia wykonywania procedur medycznych stojących w sprzeczności z jego przekonaniami) w polskim prawie właściwie nie obowiązuje. Bo według osób zwalniających profesora – skoro sam odmówił aborcji – to powinien wskazać kogoś, kto przeprowadzi ją zamiast niego.
Można to porównać do takiej sytuacji: koleżanka pytała mnie, czy handluję narkotykami, bo chce kupić. Ja mówię, że nie handluję, nie biorę i w ogóle brzydzę się narkotykami, ale znam kogoś, kto sprzedaje w dobrej cenie i zaraz podam do niego numer… Takie postępowanie nie ma sensu.
Jego skutek jest taki sam jak w przypadku, gdybym wyjęła z kieszeni narkotyki i podała koleżance, która zniszczyłaby sobie zdrowie, uzależniłaby się, mogłoby to nawet doprowadzić do śmierci. Podobnie w przypadku aborcji – dla dziecka nie ma znaczenia, kto je zabije. Liczy się skutek – śmierć bezbronnego maleństwa. Żadnemu normalnemu człowiekowi sumienie nie pozwala na zabijanie. Nie powinno pozwalać również lekarzowi, którego pierwszym obowiązkiem jest służba życiu, likwidacja (w miarę możliwości) choroby, ale nigdy likwidacja pacjenta! Premier rządu Ewa Kopacz rok temu powiedziała w TVN, że „lekarz nie może kierować się sumieniem, musi je odrzucić dla dobra pacjenta”.
Te i podobne stwierdzenia świadczą o chęci sprowadzenia roli lekarza do dostarczania usług. Medycyna ma się stać medycyną życzeń i opierać na zasadzie kupno – sprzedaż. Tak nie można. Klauzula sumienia – prawdziwa, a nie fikcyjna, czyniąca współodpowiedzialnym za zbrodnię – jest gwarantem, że lekarz pozostanie człowiekiem, a nie stanie się robotem. W latach komunistycznych, gdy obowiązywała ustawa zezwalająca na aborcję na życzenie, pewien bohaterski lekarz, prof. Włodzimierz Fijałkowski, na podsuwanych sobie skierowaniach na aborcję pisał: „Jako człowiek – odmawiam!”. Nie jako wierzący czy niewierzący, ale jako człowiek. Bo zabijanie jest nieludzkie.
Ewa Rejman
Zachęcamy do regularnego korzystania z serwisu internetowego: www.pro-life.pl. Aktualności na: www.facebook.com/psozc