Nie ustępujesz w dyskusjach ani na krok? Twoje zawsze musi być na wierzchu? Sztuka nie polega na tym, żeby za wszelką cenę udowadniać drugiej stronie błąd. Ale na tym, by wysłuchać jej zdania i zrozumieć jej punkt widzenia.
Wielu z nas sądzi, że ma rację we wszystkim – od pomysłów na reformę szkolnictwa po medycynę. Tymczasem mylą się nawet eksperci. Na początku XX wieku francuski marszałek Ferdinand Foch nazwał samoloty zabawkami bez znaczenia dla wojska. Zaś Brytyjczyk William Preece z równą mocą zapewniał, że „Amerykanie potrzebują telefonu, my nie. Mamy mnóstwo posłańców”.
Mówi się, że umiejętność przyznawania się do własnych błędów to cecha ludzi wielkich. Dlaczego tak bardzo lubimy mieć rację?
Ekspert od wszystkiego
Majka jest zwariowaną, inteligentną nastolatką. Osiąga sukcesy w sporcie, świetnie się uczy, jest przewodniczącą samorządu. Umiejętnie organizuje różne projekty w szkole. Jest doceniana. Jednak ma poczucie osamotnienia, niezrozumienia i porażki w relacjach z bliskimi. Zauważyła też, że jej koledzy z klasy i drużyny traktują ją z dystansem, jakby się jej obawiali. Majka jest osobą, która zna się niemal na wszystkim. Każdemu może doradzić w różnych kwestiach, uważa się za ekspertkę w każdej dziedzinie. Sądzi, że zawsze wie lepiej. Nie może tylko zrozumieć, dlaczego otoczenie tego nie docenia.
Osoby podobne do Majki z impetem prą do przodu w pogoni za sukcesami, tak jakby ciągle chciały udowodnić, że są czegoś warte. Niepewne swojej wartości, dzięki sukcesom naukowym i sportowym chcą przekonać otoczenie (i siebie), że dużo znaczą, że mogą zrobić coś naprawdę dobrze. Dokuczliwa niepewność i brak poczucia własnej wartości każą Majce rywalizować z innymi, ścigać się i ustawiać na wyższej pozycji. Majka bardzo nerwowo reaguje na odmienne zdanie. Czuje się wtedy zagrożona i natychmiast musi udowodnić rozmówcy, że ma rację.
Twierdza nie do zdobycia
Dobrze jest znać swoją wartość i umieć artykułować poglądy. Cenimy przecież ludzi, którzy mają własne zdanie. Postrzegamy ich jako silnych, odważnych, bezkompromisowych. Może dlatego, kiedy ustępujemy w dyskusji lub przyznajemy komuś rację, boimy się, że nasze zachowanie zostanie odczytane jako słabość, którą będzie można później wykorzystać. Bronimy więc swojego zdania. Jak twierdzy. Czy to sprawa cech charakteru? Kompleksów? A może wychowania? Zapewne wszystkiego po trochu. Ale również trudnych przeżyć, frustracji, niespełnionych marzeń, nadmiernych ambicji, niełatwego dzieciństwa. Lubimy czuć się lepsi. Odczuwamy potrzebę, aby przekonać do naszego zdania innych. Dlaczego? Ponieważ nie wystarcza nam świadomość własnej nieomylności – musimy ogłosić ją światu. To daje nam poczucie bycia kimś ważnym.
Nie za wszelką cenę
Jakie są owoce przekonania o tym, że zawsze mam rację? Trwanie w błędzie i powielanie kolejnych. Niszczenie relacji i zaufania. Dlatego, nawet jeśli jesteś przekonany, że masz rację, traktuj rozmówcę z szacunkiem i pozwól mu na wypowiedź. Nie przerywaj. Słuchaj. Nie oceniaj. Nie atakuj. Narzucanie własnego zdania i udowadnianie swojej wyższości nie sprzyjają realizacji potrzeby bliskości, przyjaźni i miłości. Chyba, że dla kogoś liczy się tylko budowanie własnego ja. Nie warto psuć relacji w ten sposób. Warto za to wytężyć umysł i dyskutować w umiejętny sposób.
Żyjemy w świecie, w którym nasze musi być na wierzchu. Każda wymiana poglądów to w powszechnym mniemaniu gra o sumie zerowej, w której zwycięstwo jednych przynosi ujmę drugim. Dlatego nigdy dość powtarzania, że można różnić się pięknie.
Jola Tęcza-Ćwierz
Więcej w drukowanym wydaniu „Drogi”. Zachęcamy do prenumeraty. O „Drogę” pytajcie także w swoich parafiach.